My kobiety.Nasze potrzeby

Popularne posty

czwartek, 28 stycznia 2016

Owwoce Goji- zanim zjesz musisz wiedziec!!!

Slyszalam bardzo duzo dobrego na temat rych rodzynek.


Dzis kiedy zaczelam szukac informacjii na ich temat odkrylam ze wiele przedsiembiorstw robi pieniadze na oszustwie konsumentow i zamiast zamiescic informacje o pochodzeniu
 i szczegolowej nazwie co znajduje sie w opakowaniu to sprzedaja nam to co im sie oplaca, nie zawsze dla nas najlepsze.

Sa dwa rodzaje jagod Goji:

KOLCOWÓJ CHIŃSKI – Lycium chinense (z chiń.: 枸杞 pinyin: gǒuqǐ) –
który pochodzi z obszarów południowych, a jego owoce (czerwone jagody o długości do 2 cm)
w tradycyjnej medycynie chińskiej są ważnym lekiem stosowanym jako środek pobudzający,
zwiększający wytrzymałość, osłaniający wątrobę i poprawiający wzrok.
jak również:
KOLCOWÓJ POSPOLITY (in. szkarłatny) – Lycium barbarum (z chiń.:寧夏枸杞 pinyin: níngxià gǒuqǐ)
który uprawiany jest na północy (przede wszystkim w Autonomicznym Regionie Ningxia Hui,
który jest jednym z najuboższych i najbardziej zanieczyszczonych obszarów Chin),
jego owoce są niemal identyczne (czerwone podłużne jagody o długości do 2 cm),
ale cała roślina w klasyfikacjach botanicznych jest określana jako trująca, a szczególnie jej mało dojrzałe owoce.
Przypadki zatrucia przypominają zatrucie atropiną i solaniną. Opisane są w literaturze śmiertelne zatrucia u cieląt i owiec,
zatrucia zdarzają się też u dzieci i młodzieży. U zatrutych zwierząt stwierdza się porażenie układu nerwowego,
paraliż mięśni i zaburzenia w funkcji przewodu pokarmowego.
Badania na zawartość atropiny w owocach kolcowoju prowadzone w Tajlandii i Chinach wykazały zmienną zawartość alkaloidu,
nie przekraczającą wszakże 19 ppb, co jest stężeniem dalekim od toksycznego.
      skażenie powietrza i żywności w Chinach jest alarmujące –
      do tego stopnia, że naukowcy z Uniwersytetu w Tianjinie opracowali domowy test      pozwalający przeciętnemu konsumentowi wykryć ponad 60 rodzajów trucizn występujących      w powszechnie dostępnych produktach żywnościowych.
      
      tuż nad najbardziej zanieczyszczoną Żółtą Rzeką, której 33% wód według badań z 2007 roku klasyfikuje się         poniżej “poziomu 5”      jako niezdatna do picia oraz nienadająca się dla rolnictwa i rybołówstwa.

Do przemysłowej hodowli “jagód goji” w Chinach
wykorzystuje się nie Lycium chinense, ale odporniejsze na klimat i większe krzewy Lycium barbarum,
których owoce są tak delikatne, że muszą być strząsane z krzewów, aby ich nie uszkodzic podczas zbiorów.
niestety same owoce kolcowoju pospolitego są podatne na atak owadów i szkodników,
dlatego na plantacjach cudownej “goji berry” używa się ton insektobojczych pestycydów
(w tym fenwaleratu, cypermetryny i acetamipryd) oraz środków grzybobójczych (np. triadimenol i izoprotiolan).
oczywiście chińskie standardy przemysłowe i zdrowotne dopuszczają używanie tych substancji
i zezwalają na wysoki poziom “pozostałości” tych trucizn w owocach przeznaczonych do spożycia,
ale już amerykański departament rolnictwa USDA nie dopuszcza jagód goji z niektórych plantacji do obrotu na terytorium USA.
niestety polscy dystrybutorzy jagód goji nie podają na opakowaniach informacji o tym,
z jakiej dokładnie rośliny pochodzą suszone owoce. nie załączają żadnych certyfikatów o “organicznych plantacjach”.
nie informują także, jakie dokładnie substancje chemiczne zawarte są w cudownych jagodach;
nie podają również żadnych ostrzeżeń odnośnie zalecanej ilości spożywanych owoców,
ograniczeniach wiekowych i zdrowotnych oraz ewentualnych objawach ubocznych.
nam – konsumentom – należałaby się bardziej rzetelna informacja,
z czym tak naprawdę mamy do czynienia w ramach tej ogólnej histerii na cudotwórstwo jagód goji?!

 http://zazie.com.pl/2013/07/jagody-goji-drogie-sliczne-i-toksyczne/

Gdzie tak na prawdę możemy znaleźć goji?

Można pytać w sklepach ze zdrową żywnością, gdzie goji kosztuje majątek, ale nie będzie łatwo uzyskać odpowiedź, bo raz, że faktycznie sprzedawca może tego nie wiedzieć, a dwa, że jakby wiedział, to być może zechciał by się jednak rozminąć z prawdą, bo goji z łatwością rośnie prawie na całym świecie, chociaż faktycznie najobficiej w Chinach.
Jednak na każdym kroku będziesz mógł uzyskać zapewnienia, że to jedyne i prawdziwe goji, rozwija się tylko w obfitych ilościach, wśród dziewiczo czystych wzgórz Tybetu i Himalajów.
Dziennikarz śledczy Simon Parry (dziennikarz South China Morning Post) rzeczywiście udał się do Tybetu w poszukiwaniu magicznych jagód goji i to wybrał się do samego epicentrum, regionu reklamowanego tłustą czcionką przez firmy z ojczyzny Autentycznie Tybetańskiej Goji.
Autentyczna Tybetańska firma, przedstawiająca na witrynach sok z goji, jako szybki zastrzyk i podpierająca się certyfikowanymi wypowiedziami lekarzy, odmówiła jednak Parryemu wszelkich informacji, gdzie niby ich jedyne goji można znaleźć.
Udał się więc do sklepu w Lhasie, który obficie zaopatrywał medycynę tybetańską, żeby się dowiedzieć, że nikt tu nigdy nie słyszał o tybetańskich jagodach goji, tym bardziej jako tradycyjnego leku. Nikt nie miał pojęcia o magicznym goji, które było przecież eksportowane na masową skalę obecnie do Stanów i na cały świat i tym dziwniejsza okazała się ta informacja dla wędrowca tybetańskiego, który podróżował per pedes po himalajskich bezdrożach i przenigdy nie spotkał się z tym owocem, pokazanym mu na zdjęciu przez dociekliwego Simona Parryego.
Hodowca świń, który zaprowadził Parryego do sklepu z medykamentami zielarskimi, był mocno zakłopotany w interesie dziennikarza. Czasami, przy wielkim urodzaju, mogą pojawić się jakieś ilości owoców goji, możemy je wtedy zebrać i próbować sprzedać w mieście, ale Tybetańczycy nie kupują ich, po prostu te, które tutaj w niewielkich ilościach rosną zostawiane są dla ptaków.
Kiedy dowiedział się od żurnalisty, że ludzie na Zachodzie zapłaciliby równowartość 140 juanów za niewielką torbę z jagodami, zatrząsł się ze śmiechu i powiedział: ludzie tam muszą być bardzo dziwni.

Dlaczego więc akurat Tybet został wybrany przez zachodnich marketerów jako geograficzną siedzibę goji pozostaje tajemnicą?

Pomimo, że to dom jednego z bardziej nieszczęśliwych narodów Ziemi, z niską średnią życia sześćdziesiąt lat, gdzie wśród jednej trzeciej rodzin, przynajmniej jeden członek rodziny jest niepełnosprawny, gdzie śmiertelność niemowląt jest większa niż jedno na dziesięć, a analfabetyzm dorosłych po prostu poraża.
Jednak w oczach przeciętnego człowieka zachodu Tybet pozostaje nadal alternatywą, kulturą wyboru, rodzaju zaawansowanego płaskowyżu o nieuszkodzonej wiedzy.
Zbocza Tybetu według zachodniego pospolitego myślenia przesiąknięte są jakby rozmaitymi starożytnymi mądrościami, któreż to mądrości jednak najwyraźniej nie przełożyły się na los własnych nędznych mieszkańców.
Całkiem możliwe, że współczesna obsesja mądrością Tybetu i jego długowieczności opiera się nawet w mniejszym stopniu na prawdzie niż w opublikowanej w trzydziestym trzecim roku powieści Jamesa Hiltona Zaginiony Horyzont, gdzie realne Shangri-La odwiedzane każdego roku przez tysiące ludzi Zachodu z plecakami, pochodzi jednak od fikcyjnego miejsca w książce.
Ale magia goji nie ogranicza się do Płaskowyżu Tybetańskiego, a raczej do całych Himalajów i bezpośredniego ich otoczenia, a ten przecież raczej słabo dostępny region dla ogółu, bardzo dobrze nadaje się na magiczną kolebkę, o czym dobrze wie dr. Earl Mindell, ojciec współczesnego kultu goji.

Dr. Earl Mindell mówi o sobie, jako o wiodącym światowym dietetyku. W 2003 roku rzeczony opublikował pracę pod tytułem Tajne Zdrowie Himalajczyków, a któryż to doktor okazał się sprzedawcą goji, poprzez bardzo rozbudowany MLM (wielopoziomowy marketing).
Dodatkowo podczas kanadyjskiego wywiadu telewizyjnego dr. Earl Mindell stwierdził, że jagoda goji jest lekarstwem na raka i że zostało to udowodnione, poprzez badania w prestiżowej Memorial Sloan-Kettering Cancer Centre w Nowym Jorku, gdy w rzeczywistości, według strony internetowej Sloan- Kettering takiego badania nigdy nie przeprowadzono.
Prawie wszystko co „dr” Mindell powiedział o soku goji wydaje się być kompletną nieprawdą.
Jedynie informacja, że goji jest średnim przeciwutleniaczem, jak każdy czerwony owoc jest z pewnością prawdą.
Reszta jest smutnym marketingiem, do tego prawie każdy może sobie goji wyhodować we własnym przydomowym ogródku, może zamiast czerwonej porzeczki, tylko po co?
Zawartość witaminy C jest rzeczywiście porównywalna do jej zawartości w owocach cytrusowych i truskawek, ale z kolei znacznie niższa niż dla wielu innych owoców i jagód, w tym kozy, czyli Śliwki Australijskiego Kakadu.
Strona dr Mindella kontynuuje:
„W kilku grupach z osobami starszymi goji berry podawano raz dziennie przez 3 tygodnie i zaobserwowano wiele korzystnych rezultatów na poziomie komórkowym”
Naprawdę? Jakie to by ły badania dokładnie i kto je przeprowadzał? Jednak stosownego linka, lub przynajmniej jakichś adnotacji nie przedstawiono.

I jeszcze raz:
„Słynny Li Qing Yuen, który podobno mieszkał w Tybecie, dożywszy wieku 252 lat, spożywał jagody Goji codziennie. Życie Li Qing Yuen jest najlepiej udokumentowanym znanym przypadkiem skrajnej długowieczności”.
Okazuje się, to gówno prawdą, gdyż żywot Li Qing Yuen jest nie więcej „dobrze udokumentowane” w realnym świecie niż życie Hobbita. W 1933 roku magazyn Time wzmiankował, że jeżeli ten facet rzeczywiście istniał i jeżeli to był on, to wyglądał jak przeciętny chiński sześćdziesięciolatek, który do tego mówił: miej spokojne serce, siedź jak żółw, chodź jak gołąb i śpij jak pies, cokolwiek zaś miał na myśli ów matuzalemowy starzec, nie wspomniał ani słowem o tym, że miałby jagody goji pożerać kiedykolwiek.
I obecnie tylko w sklepach ze zdrową żywnością ten ponad dwustu pięćdziesięcioletni mężczyzna, jest uznawany za pasjonata goji, a wszędzie indziej jest tylko wiejską legendą.
Na innej zaś stronie w necie Australia Goji czytamy:
Wiesz, że przeciętna kobieta z plemienia Hunza żyje sto lat? Jej sekret? Ależ to jagoda goji.
To oczywiste bzdury.
Choć Hunza nie prowadzą świadectw urodzenia, co utrudnia ustalanie ich dokładnego wieku i najwyższe wiarygodne oszacowanie średniej wynosi 90, co i tak nie jest najgorzej, to i tak wiadomo, że Hunzowie kochają morele, no i migdały, ale już utrwala się nieprawdę, że to jagody goji, są tym magicznym przedłużaczem Hunzów życia.


Doszło do tego, że Internet, który sprawia wrażenie takiego niezależnego, tyle tam mamy informacji, że można obiektywnie wybierać do woli, że jak usuniemy strony stricte sprzedażowe, to prawda będzie płynąć wartkim strumieniem, ale jednak nie.
Po pewnym czasie w Internecie może się utrwalić taki sam przesąd jak w klechdach przekazywanych sobie w przeszłości z pokolenia na pokolenie.
Do tego, gdy codziennie znajdziesz w swojej skrzynce kilka ulotek o goji, a pani doktor właśnie popija sok, przecież nie zaszkodzi, a Twój fryzjer dorabiający w MLMie chętnie Ci do domu podrzuci buteleczkę niby wellness, to dlaczego masz nie wierzyć?
Goji robi wrażenie.
(wiele informacji zaczerpnęłam  od Jacka Marxa, australijskiego dziennikarza śledczego) 

Oprócz tego jagoda goji to poważny alergen i zawsze należy zrobić próbę, kiedy jednak zdecydujemy się na jej zakup, przed spożyciem.
Czerwona wysypka na całym ciele, obrzęk dziąseł, czyli typowe objawy alergenu...
Jak się domyślamy odliczając tę jagodę goji, którą wyhodowałeś w swoim ogródku, cała pozostała tybetańska goji pochodzi z plantacji chińskich i zdarza się, że Chińczyk stwierdzi, że jak na tybetańską goji, to po wysuszeniu jest jakby za mało czerwona i dosypie trochę farbki karminowej, na którą możesz właśnie być uczulony, a nie koniecznie na jagodę.




Spirulina mega duza dawka witamin! Pomoc dla alergikow, z niska odpornoscia, zla kondycja ciala i swietna na ODCHUDZANIE!!!

Czym jest Spirulina?



Spirulina to zielononiebieska alga o kształcie spirali. Dojrzewa ona w ciepłym, alkalicznym, zasolonym środowisku wodnym, które jest zabójcze dla innych organizmów. Trudne warunki sprawiają, że Spirulina jest rośliną higienicznie czystą. Zalety dietetyczno-lecznicze tej rośliny znane są od setek lat. Doskonale była ona znana wysokorozwiniętym kulturom. W starożytności, Spirulinę stosowali Aztekowie, a także zamieszkujący dolinę jeziora Czad w Afryce. Była ona również podstawowym pożywieniem Majów w Meksyku.

Jak dziala Spirulina?

Niezwykły skład Spiruliny sprawia, że od dziesięcioleci jest ona stosowana w profilaktyce oraz przy leczeniu wielu chorób. Początkowo potwierdzono jest skuteczność w zwalczaniu infekcji, począwszy od odry, grypy aż po wirusa HIV. Duża zawartość minerałów sprawia, że Spirulina odkwasza organizm, przywracając równowagę kwasowo-zasadową. Dodatkowo roślina odtruwa organizm z metali ciężkich oraz innych toksyn. U osób przyjmujących Spirulinę zauważono obniżenie poziomu złego cholesterolu, przy jednoczesnym podniesieniu się pozytywnej jego frakcji. Spirulina ma właściwości krwiotwórcze, dzięki temu, że działa stymulująco na szpik kostny, dzięki temu tworzone są zarówno białe jak i czerwone krwinki. Ponieważ zawiera łatwo przyswajalne żelazo, pozytywnie wpływa na produkcje hemoglobiny, która jest niezbędna do transportu tlenu w organizmie.


Spirulina to źródło żelaza w postaci łatwo przyswajalnej przez organizm, a także potasu, wapnia, siarki, jodu. Dostarcza również pierwiastki śladowe, mangan, cynk, krzem. Zawiera bardzo rzadki kwas gamma-linolowy (GLA), w naturze wyłącznie w kobiecym pokarmie i niektórych olejkach roślinnych, np. w olejku z wiesiołka czy ogórecznika, kwas linolowy, witaminę B12, żelazo, kwasy RNA i DNA, silne antyoksydanty, zielony chlorofil, niebieski barwnik, fitocjanin oraz ponad piętnaście karotenoidów, w tym najbardziej znany ß-karoten, spirulinie jest go 10 razy więcej niż w marchwi. A to jedynie wybrane składniki, które mają zdrowotny wpływ na organizm.


Spirulina zawiera tak duże ilości składników odżywczych, że nie sposób porównać jej do żadnej innej rośliny. Spirulina zalicza się do glonów, które z natury zawierają duże ilości związków niezbędnych do regeneracji oraz wzrostu komórek. Zawierają duże ilości białka bo około 60-70 %, a to sprawia, że są doskonałym dodatkiem dań wegetariańskich. Warto bowiem pamiętać, że niedobór białka prowadzi do zahamowania wzrostu organizmu, zahamowania jego rozwoju fizycznego oraz intelektualnego, zmniejsza się wtedy również odporność organizmu. Glony zawierają również prawie cały pakiet witamin i składników odżywczych. Zawierają prawie wszystkie witaminy z grupy B, w tym witaminę B12, beta-karoten, zeaksantynę, witaminę C, E oraz K.
Duża zawartość wartościowych składników odżywczych sprawia, że glony polecane są wszystkim osobom, które chcą długo cieszyć się zdrowiem i żyć aktywnie.

Zawartość wysokowartościowych składników sprawia, że zaleca się spożywanie Spiruliny jako spirulina tabletki, algi uzupełniają i wzbogacają jadłospisu w każdej z form zdrowego odżywiania, w okresie wyjątkowego fizycznego lub psychicznego obciążenia. Szczególnie zaleca się suplementy zawierające Spirulinę osobom, po ciężkich chorobach, by zmniejszyć zakwaszenie organizmu, chociaż powinna być nieodzownym składnikiem każdej diety.

Zastosowanie spiruliny:

  • niedoczynność tarczycy;
  • anemia – profilaktyka i leczenie anemii spowodowanej niedoborem żelaza, różne formy złośliwej anemii, w tym raka krwi (białaczka)
  • dieta bezmięsna
  • oczyszczenie jelit i odbudowa mikroflory układu pokarmowego, chroniczne choroby jelit, profilaktyka nowotworu jelita grubego;
  • oczyszczanie i odtruwanie organizmu z metali ciężkich i innych toksyn, w tym promieniotwórczych;
  • spirulina proszek

    algi są istotnym składnikiem diety dekontaminującej;
  • odchudzanie – hamuje łaknienie, jednocześnie dostarczając składniki odżywcze (1g spiruliny to pod względem odżywczym 1 kg różnych warzyw!)
  • zapobieganie oraz leczenie nowotworów dalsza profilaktyka po chorobie nowotworowej;
    infekcje;
  • zapalenie zatok, katar, kaszel – spirulina odflegmia organizm;
  • wrzody żołądka i dwunastnicy, owrzodzenia podudzi;
  • choroby skórne;
  • stany zapalne dróg rodnych;
  • profilaktyka chorób układu krążenia, zwłaszcza nadciśnienia tętniczego i miażdżycy.
Preparaty polecane do stosowania to Spirulina Max oraz Ocean21. Szczególnie poleca się je wegetarianom, alergikom czy osobom, które cierpią na przewlekłe przeziębienia.

Ciekawostki – czy wiedziałeś że spirulina:

  • zawiera 2300% więcej żelaza niż szpinak?
  • 3900% więcej beta karotenu niż karotka?
  • 375% więcej białka niż tofu?
  • 300% więcej wapnia niż mleko?
http://www.e-odchudzanie.com.pl/spirulina.html
Osoba stosujaca. Opinia uzytkownika:

Nie będę ukrywać, że nie popełniłam w życiu żadnego żywieniowego błędu. Popełniłam ich mnóstwo. Jednym z nich było pakowanie w siebie suplementów diety bez zastanowienia. Bywały takie lata w trakcie których czułam się mocno zmęczona i zwłaszcza na studiach w trakcie sesji zjadałam wszystko co było w tabletkach, miało w składziewitaminy i żeń szeń. Czy działało nie wiem, bo popijałam to głównie Red Bullem. Boski zestaw, wiem. Po zdaniu ostatniej sesji powiedziałam sobie – stop. I odstawiłam wszystkie suplementy diety. Przez pierwszy tydzień bolała mnie głowa i chodziłam trochę bardziej senna niż zwykle. Potem wszystko wróciło do normy i okazało się, że życie bez wspomagaczy jest możliwe, a i moje wyniki badań są w normie. Uznałam, że nie ma sensu wracać do faszerowania się.
Skąd więc pomysł na spirulinę? Znałam wcześniej ją tylko i wyłącznie jako produkt, który służy do robienia…maseczek do twarzy. Jakoś specjalnie mnie w tej roli nie zachwyciła (może niczego nieświadoma kupiłam tą z Chin). Drugie podejście postanowiłam zrobić kiedy przeczytałam, że spirulina spożywana jako suplement diety bardzo wspomaga walkę z alergią. Jeśli ma się wszystkie alergeny wziewne pozytywne i do tego 20 pokarmowych to człowiek długo się nie zastanawia. Próbuje się wszystkiego, co może pomóc. Ale zacznijmy od początku.
Czym jest spirulina i chlorella, jakie ma właściwości i działanie?
Spirulina to alga morska, która jest bogatym źródłem między innymi:
– białka
– witamin: B, E, A
– minerałów (potas, magnez, cynk, wapń, selen, fosfor, żelazo)
– aminokwasów
– kwasu gamma-linolenowego ( kwas ten zapobiega nadciśnieniu i chorobom serca)
– kwasu pantotenowego (może wspomagać leczenie alergii)

Żeby było jeszcze lepiej spirulina zawiera te wszystkie witaminy w ilości 5-20 razy większej niż przeciętne warzywa i owoce. W efekcie spirulina ma działanie: odżywiające organizm, działa antyalergicznie, antywwirusowe, wzmacniające system immunologiczny, odchudzające, wspomagające leczenie raka, odbudowujące wątrobę,  wzmacniające włosy, skórę i paznokcie, obniżające poziom cukry we krwi, obniżające poziom złego cholesterolu, poprawiające działanie narządu wzroku itp. Słowem – czyste złoto do zjedzenia.
Chlorella to alga morska –  „siostra” spiruliny o podobnych właściwościach. Chlorella również dostarcza naszemu organizmowi mnóstwo cennych składników (mniej więcej podobnych do tych, które wymieniłam przy spirulinie), ale w przeciwieństwie do spiruliny, która ma charakter bardziej wzmacniający organizm, chlorella odpowiada raczej za czyszczenie go z toksyn. Chlorella zawiera mniej białka, a więcej żelaza niż spirulina. Ma również mniejsze działanie antywirusowe. Generalnie – jeśli potrzebujecie się oczyścić z syfów jakie wpakowaliście w swój organizm – wybierzecie chlorellę. Jeżeli szukacie czegoś co pomoże Wam wzmocnić się od środka i uzupełnić całkiem niezłą dietę – spirulina będzie lepsza. Ja ze względu na działanie antywirusowe zimą zdecydowałam się na spiruline, ale na wiosnę planuję małą odtrutkę chlorellą. Jeżeli nie możecie się zdecydować, którą algę wybrać – nie ma problemu – może je kupić również połączone.
Obydwie algi polecane są wegetarianom, osobom na dietach odchudzających, przemęczonym, palącym, przyjmującym ze względów zdrowotnych dużo leków, uprawiającym sport itp.
Jak to jeść? 
Spirulinę i chlorellę możemy kupić zarówno w proszku jak i w tabletkach. Dawkowanie opisane jest przeróżnie. Zaleca się dziennie spożycie 1-3 łyżeczek proszku i nawet aż do 12 (3×4) tabletek. O ile do łyżeczki proszku się stosuję, to tabletki ograniczam do 4-6. Łykanie większej ilości mnie przeraża, a dość dużo witamin przyjmuję w kaszach, warzywach i owocach, wiec uważam, że jest okay. . Jedną i drugą można kupić osobno, bądź połączone. Ja mam w domu aktualnie obydwie wersje. Generalnie preferuję spirulinę w proszku, bo wydaje mi się, że lepiej działa, ale na wyjazdy zabieram ze sobą wersję w tabletkach, bo nie chce mi się bawić z jedzeniem proszku. No właśnie…z jedzeniem. W internecie jest mnóstwo przepisów na koktajle ze spiruliną. Podobno najlepszy jest bananowy. Może ją też dodawać do jogurtów, serków wiejskich i wszystkich innych potraw, które nie wymagają jej przetwarzania (żeby nie straciła właściwości). Próbowałam wiele razy, ale nie ma opcji…Spirulina przy pierwszych 30 podejściach wydawała się mi obleśna. Śmierdzi jak pokarm dla rybek i jest obrzydliwym, suchym proszkiem. Wpakowanie tego w jakiekolwiek danie kończyło się tym, że nie byłam w stanie tego zjeść. Po prostu coś okropnego. W efekcie mieszam spirulinę w szklance z wodą o temperaturze pokojowej i wypijam (ze spiruliną w tabletkach nie ma żadnego problemu). Po miesiącu się przyzwyczaiłam i nie robi to na mnie wrażenia. Nie jest to może najłatwiejszy sposób, ale…

Efekty
…przekonały mnie do tego efekty. Przez pierwsze dwa miesiące jedzenia spiruliny pomimo dość silnie atakujących jesienią pleśni udało mi się przeżyć przez ani jednego proszka na alergię. Alergolog do tej pory mi nie wierzy, ale cóż ;) Z roztoczami już nie poszło tak łatwo – muszę przyjmować leki, jednak nie jest to aż taki koncert kaszlu i kataru jak dawałam rok temu. Najważniejsze – w ogóle nie czuję się zmęczona. Żadnego jesiennego przemęczenia, żadnych ataków snu, marazmu, ataków lenistwa itp. Do tej pory (odpukać) udało mi się poważnie nie rozchorować, a przeziębienie, którego się nabawiłam szybciej się skończyło niż w ogóle zdążyłam się zorientować. Uznaję, że chorowanie 2 razy w roku to norma bez względu na dietę i styl życia, więc jest nieźle. Rok temu do stycznia byłam chora 3 razy.
Dodatkowo znacznie wzmocniły mi się paznokcie i niestety (muszę non stop chodzić do fryzjera) troszkę szybciej rosną mi włosy. W zasadzie nie zauważyłam żadnego wpływu na poprawę stanu cery.  Zwróciłam za to uwagę na coraz rzadziej wzdęty brzuch, a wcześniej miałam z tym problemy.
Na co trzeba uważać?
Spirilina i chorella nie powinny być przyjmowane przez kobiety w ciąży, kobiety karmiące piersią oraz dzieci. Niby nie stwierdzono żadnych przeciwskazań, ale to nie czas na eksperymenty.   Na początku z powodu powracania organizmu do stanu równowagi mogą pojawić się drobne zmiany skórne w stylu delikatnego trądziku. Wydaje mi się, że też mnie to przez chwilę dopadło, ale zwykłe kremy punktowe sobie z tym radzą. Za żadne skarby świata nie kupujcie tych alg pochodzących z Chin. Musicie uważać też na niską cenę spiruliny. Nie da się ukryć, że jest to alga dość droga (opakowanie kosztuje około 100 zł i starcza na mniej więcej 1,5-2 miesięcy). Na rynku jest mnóstwo spiruliny nieznanego pochodzenia za 20-30 zł. Znacznie się ona różni od tej bio spiruliny, która powinniśmy kupować. Ja się raz nabrałam i ponieważ w sklepie internetowym nie był podany kraj pochodzenia to kupiłam coś w dużej ilości i tanio. Przyszły wielkie torby z napisem „Made in China”. Tego to dopiero nie dało się zjeść (na szczęście). Chińska spirulina była 100 razy bardziej sucha i wiórowata. Ohydne, wyrzuciłam całość po pierwszym podejściu. Warto pamiętać również o robieniu sobie przerw w suplementacji spiruliny. Można ją wtedy zastępować chlorellą, siemieniem lnianym, oliwką europejską albo niczym – po prostu zbilansowaną dietą (czarne jedzenie zawsze  spoko) albo jagodami goji.
http://blackdresses.pl/


Share Up To 110 % - 10% Affiliate Program